W Warszawie tydzień temu goszczono chińskiego premiera, który przybył z liczną delegacją, składającą się z przedstawicieli świata polityki, kultury ale przede wszystkim biznesu. Powodem pierwszej od prawie trzydziestu lat wizyty były przede wszystkim zagadnienia gospodarcze i biznesowe. Chińczycy są zainteresowani inwestowaniem w polskie firmy, traktując nasz kraj jako przyczółek do dalszej ekspansji na rynki europejskiej. Przykładowo prowadzone są rozmowy na temat sprzedaży Chińczykom pakietu kontrolnego akcji dwóch śląskich hut. Mają być w nich produkowane wysoko gatunkowe stale, przeznaczone przede wszystkim do budowy okrętów wojskowych czy konstrukcji, będących filarem drapaczy chmur. Jeżeli wszystko się powiedzie, to akcje zmienią właściciela za sumę pół miliarda złotych. Dla Pekinu taka kwota to naprawdę niewielki wydatek. Posiadają oni na koncie sumę trzech bilionów dolarów, które mają być przeznaczone na zagraniczne inwestycje. Chiny cierpią na chorobę, której życzyłyby sobie chyba wszystkie kraje europejskie. Jest to nadmiar gotówki, która bierze się z prowadzonej od dwudziestu lat polityki otwartych drzwi dla biznesu. Do niedawna nadwyżki lokowano na rynkach afrykańskich, kupując sobie dostęp do surowców strategicznych w zamian za pomoc gospodarczą. W ten sposób jedna i druga strona wychodziły w takiego układu zadowolone. Jednakże rynek afrykański jest już nasycony i pozostała Europa. Kryzys ekonomiczny, jaki na naszym kontynencie panuje, jest dobrą wiadomością dla Pekinu, bowiem mogą dokonać zakupów za o wiele niższą cenę niż się spodziewali.
Leave a Reply